City break idealny nie istnie… cz. I: Split

Magdalena Wosiek

Drugi pod względem wielkości ośrodek miejski współczesnej Chorwacji to fascynujący przykład tego, jak jedna budowla stworzyła całe miasto, a jeden niepozorny krzew – nadał mu nazwę. Split, bo o nim mowa, to wymarzona citybreakowa destynacja, pozwalająca wczuć się w ducha Chorwacji.

Położony nad samym morzem, ozdobiony malowniczą promenadą, przy której kołyszą się łodzie wszelkich rozmiarów, Split to miasto będące ucieleśnieniem uroków chorwackich wakacji. Zapierające dech w piersiach widoki, portowe zapachy, żywa zieleń palm i wąskie uliczki starego miasta to kombinacja, która pozostanie z wami na długo.

Cesarskie miasto Żarnowiec

Oficjalna, tzn. murowana (czy wręcz marmurowa) historia Splitu sięga przełomu III i IV wieku naszej ery, gdy rzymski cesarz Dioklecjan (znany historykom jako twórca tetrarchii, czyli rządów 4 cesarzy – 2 na wschodzie i 2 na zachodzie, oraz historykom religii jako gorliwy prześladowca chrześcijaństwa) zbudował swój pałac nad brzegiem Adriatyku (zaraz za terenem Salony – ówczesnej stolicy prowincji Dalmacja). Oczywiście nie budował w próżni – miejsce tak dogodnie położone od zawsze było magnesem na osadników, m.in. Ilirów, którzy nazwali swoją osadę Aspalathos (Żarnowiec, od porastających okoliczne zbocza krzewów tej rośliny). Ilirowie odeszli, nazwa została, przybył Dioklecjan. I gdy kilkaset lat później Solona padła łupem słowiańskich najeźdźców, niedobitki jej ludności przeniosły się do cesarskiego Żarnowca i rozbudowały pałac tak, że de facto stał się miastem. Dzisiejszy Split może się zatem szczycić jednym z niewielu (jeśli nie jedynym!) rynkiem starego miasta, który oryginalnie był salą audiencyjną cesarza (pałac i historyczne centrum zostały wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO w 1979 roku). I przy sprzyjających okolicznościach można tu także spotkać cesarza, który w otoczeniu swoich żołnierzy pozdrawia wiernych poddanych zwyczajowym "Ave!". I absolutnie mnie to nie dziwi – gdybym ja miała pałac w TAKIM miejscu, też bym odwiedzała go ponad 1800 lat później!

Raj dla miłośników eksploracji

City break ma to do siebie, że najlepiej go… przechodzić. Zwłaszcza w miejscu takim jak Split. Tylko w ten sposób można doświadczyć miasta w każdym jego aspekcie. Od interesującej kombinacji zapachów portu i pobliskich term siarkowych po płynnie przechodzące jeden w drugi style budowania – od rzymskich kolumnad po wyraźnie wpływy weneckie. Każdy krok po zabytkowym bruku tego niezwykłego miasta przynosi nowe niespodzianki i wizualne zachwyty. Strzeliste wieże kościołów (w tym katedry św. Dujama – najstarszej chrześcijańskiej budowli sakralnej w Europie… stworzonej w dawnym mauzoleum cesarza-prześladowcy chrześcijan) mieszają się tu z absolutnie nie-sakralnymi ogródkami i markizami restauracji, barów i lodziarni. Wąskie, ciasne zaułki, porośnięte dziką zielenią i pnączami pokrywającymi stare mury, kontrastują z szeroką, elegancką i wizualnie dopieszczoną promenadą nad Adriatykiem. Skąpany w słońcu Split to – z jednej strony – miasto zachęcające do niespiesznego przechadzania się i leniwego kosztowania uroków chorwackiej codzienności, a z drugiej – przyspieszający bicie serca i zachęcający do aktywnej eksploracji raj dla miłośników odkrywania i zaglądania w każdą wąską uliczkę. Ten dualizm sprawia, że każda chwila w Splicie jest z definicji skazana na powodzenie i chociażby z tego względu warto wskoczyć w jeden z rejsów PLL LOT na trasie Warszawa-Split i spędzić przedłużony (lub nie) weekend w tym niezwykłym miejscu.