Raj dla smakoszy, czyli wszystkie smaki kuchni dalmatyńskiej

Magdalena Wosiek, Patryk Brzozowski

Dalmacja – podobnie jak cała Chorwacja – wspaniałą kuchnią stoi. Znajdzie tu coś dla siebie każdy i każdy odejdzie od stołu usatysfakcjonowany. Oczywiście jako kraj leżący nad morzem Chorwacja szczególnie szczyci się swoimi daniami rybnymi i owocami morza. I po wizycie w Splicie oraz Trogirze mogę powiedzieć wam jedno – absolutnie ma czym!

Jako niemięsożerca często przy wyjazdach na wakacje mam obawy związane z jedzeniem. Nie dlatego, że zakładam od razu, że niczego zjadliwego i smacznego dla siebie nie znajdę, ale dlatego, że czasem po prostu trzeba się za bez-mięsem nachodzić. A ja nie lubię się przemęczać na swoich urlopach, wolę spędzać je leniwie, a jeśli już chodzić, to po zabytkach, a nie z nosem w przewodniku kulinarnym i w poszukiwaniu czegoś do zjedzenia. Na szczęście kraina ryb, owoców morza oraz zieleniny nie sprawiła mi pod tym względem zawodu. Mojemu mięsożernemu towarzyszowi zresztą też nie!

Poniżej czeka na was szybki przegląd tego, co szczególnie przykuło uwagę naszych kubków smakowych!

Magda – peskatarianka pełną gębą

Na początek wielkie wyznanie – UWIELBIAM robactwo morskie! Krewetki, kalmary, małże, ośmiornice – jak widzę w karcie, to od razu zamawiam, często ku wielkiej konsternacji moich towarzyszy. Przyjmuję je marynowane, smażone, krojone i w całości. Nic zatem dziwnego, że moje kulinarne serduszko w Splicie skradła sałatka z kawałkami ośmiornicy (czy też raczej kawałki ośmiornicy wymieszane z odrobiną warzyw i favą). Była idealnie morska, nieco kwaskowata i orzeźwiająca. Do tego sycąca, bo ośmiornica, choć nie wygląda, potrafi nakarmić! Doskonale przegryzało mi się ją chlebkiem ze szpinakiem, który smakował jak połączenie bałkańskiego burka z pieczywem naan (czyt. był wspaniały!). Nie odmówiłam sobie też odrobiny lokalnych serów i oliwek (w końcu być w tym rejonie i nie spróbować oliwek to grzech!).

Z kolei w Trogirze poszłam na całość nad talerzem gavuni – niewielkich rybek obtoczonych w mące i smażonych w całości na głębokim oleju. Moi towarzysze elegancko kroili je na kawałki i unikali główek, ale ja nie bawiłam się w takie detale – gavuni lądowały w moich ustach w całości! I nie wiem, kogo zdziwiłam tym bardziej – towarzystwo czy siebie. Na zakończenie tej uczty na stole pojawiły się lokalne słodkości – nadziewane masą z orzechów, migdałów i świeżych fig trogirskie ravioli i brzoskwinki. Palce lizać!

Patryk – wszystkożerca ze zdrowym apetytem

Jeżeli jeść mięso, to nie na gramy, ale na talerze! Z takim zamiarem wylatywałem z zimnej Polski do słonecznej Chorwacji. Nie jestem jednak w żadnym wypadku przeciwnikiem kuchni wegetariańskiej – niech świadczy o tym fakt, że z przyjemnością zjadłem bezmięsne śniadanie na pokładzie samolotu. Co więcej, jak najbardziej wyobrażam sobie obiad bez tradycyjnego kotleta czy krwistego steku – jednak w ciągu tych dwóch dni spędzonych na dalmatyńskiej ziemi nie zamierzałem tego wyobrażenia wprowadzać w życie.

Wspomniałem o talerzach… Właściwie powinienem to określić mianem półmisków. Tych mieliśmy pod dostatkiem! Prosciutto, istriańskie salami, ser czy risotto z krewetkami to był tylko początek. Następny obiad na mieście przyniósł z kolei idealnie wysmażone kawałki wołowiny i grillowane płaty kurczaka. Niby nic specjalnego, ale kto ma pojęcie o kuchni, ten wie, że przyrządzanie mięsa nie jest łatwą sztuką.

Skoro Magda pisała o deserach, to i ja nie mogę ich pominąć. Dla mnie słowem-kluczem w deserze jest zawsze: czekolada! Bez niej nie ma życia, a prawdopodobnie świat też się od niej wywodzi. Jestem przekonany, że na początku była właśnie czekolada. Jakaż była moja radość, kiedy w Splicie na deser podano nam mus czekoladowy z oliwą z oliwek i gruboziarnistą solą! Wspaniałe połączenie, wciąż nieoczywiste, ale komponuje się znakomicie. Z kolei w Trogirze Magda zaproponowała lody – na pewno domyślacie się, jaki smak wybrałem…

Nasze doświadczenia z lokalnym jedzeniem nie ograniczały się zresztą jedynie do restauracji i lodziarni. W Trogirze odwiedziliśmy lokalne targowiska i nacieszyliśmy oczy widokiem świeżych cytrusów i wczesnych truskawek. Na ogół na te ostatnie czekam do czerwca, ale skoro dotarliśmy tam, gdzie już były świeże…

Do niczego nie namawiamy, ale skoro w sezonie wakacyjnym PLL LOT przygotował aż trzy połączenia w tygodniu na trasie Warszawa-Split, to - po namyśle - jednak namawiamy do skorzystania!